Całkowite zaćmienie Słońca – relacja z USA

W naszej prawie już 4 letniej podróży rowerem dookoła Kuli Ziemskiej, dawno temu pojawił się plan przejazdu rowerem przez zachodnią cześć USA. Nawet nie sądziłem, że trasa przebiegnie dokładnie w dniu zaćmienia przez pas całkowitego zaćmienia. 23 maja ruszyliśmy z Anchorage na Alasce. Mieliśmy wtedy dziennie do przejechania 60 km aby zdążyć na zaćmienie. Plan przebiegał dość gładko. Pogoda piękna, krajobrazy Alaski i Kanady zaskakiwały i nawet liczne niedźwiedzie nie przeszkadzały nam w podróży w wybranym kierunku. Na nasz cel wyznaczyliśmy miasteczko Idaho Falls w stanie Idaho. Kiedy dotarliśmy do parku Yellowstown już wiedziałem, że mamy duży zapas czasu. Jadąc przez Park Narodowy Grand Teton byliśmy już w centralnym pasie, lecz widząc liczne chmury, które wisiały nad tymi ogromnymi górami byliśmy przekonani o trzymaniu się planu i dojechaniu na pustynny teren okolicy Idach Falls, gdzie błękitne niebo gwarantowane.

DSC09262

Dzień 0
Obudziliśmy się o 4 rano aby zdążyć na wschód słońca w specjalnie wybranym miejscu, w którym również będziemy obserwować zjawisko zaćmienia. Było to miejsce idealne. Niewielki, wygasły wulkan, wyrastający z równiny 30 km na północ od Idaho Falls. dokładnie w centrum pasa, gdzie zaćmienie trwa 2 m 16 s. Po dojechaniu na miejsce oczom ukazał się widok setek ludzi, którzy podobnie jak my wpadli na pomysł udania się na górę i zajęcia najlepszego miejsca na ten niecodzienny spektakl. Kolejnym szokiem była wielkość wulkanu. To co na Google maps było pagórkiem, w rzeczywistości wyrosło nam na solidną góra ze stromym podejściem, gdzie nie było mowy o wepchnięciu rowerów. Nasze pojazdy przypięliśmy do słupka, zabierając torbę ze sprzętem i innymi rzeczami. Jak się później okazało na górę z trudem wniosłem w torbie, oprócz aparatu, statywu i elektroniki, hamak, zapasowe buty, dętki, klucze, a nawet śpiwór. Inni ludzie również wnosili ze sobą różne rzeczy…: ciężkie statywy, sprzęt foto z górnej półki, teleskopy itp. Inny zabrał wielką, 3 metrową tubę, z której od czasu do czasu wygrywał aborygeński hejnał. Inny wędrował z kotem, niosąc go na ramieniu, a ten niczym cyrkowiec, balansował ciałem i próbował utrzymywać równowagę, aby nie spaść.

P8220311

Po około 40 minutach dotarliśmy na górę, z której widok był niesamowity, a w oddali oko cieszyły góry Grand Teton pośród rozległej równiny. W blasku wchodzącego słońca wyglądało to przepięknie. Nie znałem dokładnej godziny rozpoczęcia zjawiska, ale wiedziałem, że mam sporo czasu. Rozstawiłem sprzęt, zamocowałem filtr wcześniej kupiony w Nowym Jorku i wzięliśmy się razem za przygotowanie śniadania. W międzyczasie ludzi przybywało. Parę godzin później ktoś krzyknął, zrobiło się poruszenie, słychać migawki aparatów, wiedziałem już, że to pierwszy kontakt. Serce mocniej zabiło, cieszyłem się, że tu jestem, że mój plan dotarcia wypalił, że jest pogoda i do całkowitego zaćmienia zostało niewiele, i że tylko atak serca może przeszkodzić w zobaczeniu tego wspaniałego spektaklu. Widziałem już dwa razy to zjawisko, ale i tak przeżywam to jak pierwszy raz. Wraz z upływem czasu Księżyc w coraz większym stopniu zakrywa Słońce. Robi się chłodniej i zaczyna wzmagać się wiatr.

LRM_EXPORT_20170913_184436 LRM_EXPORT_20170913_184404 LRM_EXPORT_20170913_184327 LRM_EXPORT_20170913_183836

Kiedy jest już cienki sierp widać pociemnienie na zachodzie, ręce mi się trzęsą, zdejmuje filtr, ludzie krzyczą. Jest! Co to za widowisko! Ludzie milkną, na ciemnym niebie pojawiają się pojedyncze gwiazdy, a horyzont przybiera czerwoną barwę, jak przed wschodem Słońca. Czarna tarcza Księżyca otulona koroną słoneczną wygląda nienaturalnie. Rozglądam się dookoła, robię zdjęcia dwoma aparatami z obiektywem 200mm i 8mm. Szeroki kąt po kilku zdjęciach wali się na skałę z hukiem. Teraz to nieważne. Od zachodu jaśnieje. Nagle rozbłysk ostrego światła! To pierścień z diamentem! Ludzie znów krzyczą. To już koniec. Cały roztrzęsiony analizuje co widziałem i dopada mnie smutek, że to już koniec. Tyle czasu czekałem, a to tak szybko minęło. Głęboki oddech i zaglądam do aparatów sprawdzić, czy wszystko w porządku. Na szczęście zdjęcia są, a aparat, który w czasie zaćmienia upadł, działa. Po raz kolejny stwierdzam, że nie ma piękniejszego zjawiska na naszej planecie niż całkowite zaćmienie Słońca.

DSC09284

Jeszcze teraz, gdy to piszę, dostaje gęsiej skórki i przechodzą mi ciarki po plecach . Zbieramy sprzęt, schodzimy w dół, od czasu do czasu zerkam na Słońce, wszystko powoli wraca do normy. Teraz zostaje tylko spokojnie usiąść i wypić zimne piwo, planując za dwa lata zaćmienie w Chile!

Komentowanie jest wyłączone