Nasz kolega, Bartek Pilarski udzielił wywiadu lokalnemu tygodnikowi „Pałuki”. A ponieważ mówi w nim ciekawe rzeczy, poniżej przedstawiamy jego treść w całości.
Bartosz Pilarski uwielbia obserwować niebo i widoczne na nim obiekty fot. Angelika Uścińska
Zaczął od amatorskiego obserwowania nieba. Teraz potrafi wychwycić mało widoczne obiekty we Wszechświecie. Posiada ogromną wiedzę o Kosmosie, którą chętnie dzieli się z innymi. – Byłem tak zachwycony astronomią, że przepisywałem nawet recenzje z programów astronomicznych, co aktualnie wydaje się komiczne i śmieszne – mówi Bartosz Pilarski – członek Pałucko-Pomorskiego Stowarzyszenia Astronomiczno-Ekologicznego, działający w nim od samego początku.
Angelika Uścińska (Tygodnik Pałuki) – Skąd zamiłowanie do astronomii?
Bartosz Pilarski – Zaczęło się to w latach 90., a dokładniej w końcówce lat 80. To był bardzo zabawny impuls. Wracałam wraz z rodzicami z imprezy rodzinnej. Moja mama pokazała mi Wielki Wóz. W sumie to wszystko, co mama potrafiła odnaleźć na niebie. Ten gwiazdozbiór utkwił mi w pamięci, a temat bardzo mnie zafascynował. Potem, w 1994 albo 1995 roku, mój kolega zaczął opowiadać o niebie, pokazywał mi gwiazdy i planety. Wtedy całkowicie wpadłem – jakbym dostał strzałą amora, tak żartem mówiąc. Pierwsze doświadczenie z rozgwieżdżonym niebem, kiedy byłem dzieckiem, zaowocowało ogromnym zamiłowaniem do astronomii. Chciałem wiedzieć wszystko: dlaczego planety świecą, co się na nich znajduje.
– W jaki sposób zgłębiał pan wiedzę o niebie czy gwiazdach?
– Jestem samoukiem, ale zawsze wychodziłem z założenia, że nie będę zastawiał się tylko książkami i czytał. W pierwszej kolejności były obserwacje, a dopiero wiedzę o obserwowanych obiektach czerpałem z książek. Wyjątkiem w tej kwestii był oczywiście drukowany atlas nieba, bo na podstawie atlasu odnajdywałem zaznaczone w nim obiekty. Tak się złożyło, że w 1996 i 1997 roku na niebie pojawiły się dwie bardzo jasne komety. W 1996 roku była to kometa Hyakutake, a rok później kometa Hale’a-Boppa. Nazwy komet pochodzą od ich odkrywców, często miłośników astronomii. Pojawienie się tych dwóch jasnych komet jeszcze bardziej spotęgowało moje zainteresowanie gwiaździstym niebem. Komety były niesamowicie jasne, a warkocz pierwszej z nich sięgał niemal 60 stopni. Pamiętam noc obserwacyjną z 25 marca 1996 roku, kiedy kometa z długim warkoczem widoczna była w pobliżu zenitu na tle gwiazdozbioru Małej i Wielkiej Niedźwiedzicy. Obserwacje nieba pochłonęły mnie do tego stopnia, że niekiedy zdarzyło mi się zaniedbywać naukę w szkole. Zrobiłem sobie wtedy kserokopie atlasu nieba J. Dobrzyckiego i to tam rysowałem każdej nocy położenie komety Hale’a-Boppa razem z warkoczami (gazowym i pyłowym).
– Co pan lubi w astronomii?
– Obserwowanie nieba sprawia mi dużo satysfakcji i stanowi dla mnie formę relaksu i odpoczynku. Dodatkowo, chęć poznawania i odkrywania otaczającego nas świata też jest bardzo istotna, bo chyba ciekawość jest wpisana w naturę człowieka. Każdy miłośnik astronomii może zapisać się na kartach historii. Możemy obserwować gwiazdy zmienne, badać jasności komet, czy też w warunkach amatorskich – dysponując co prawda zaawansowanym sprzętem – odkrywać egzoplanety wokół innych gwiazd. Gwiazda nowa może pojawić się na niebie niespodziewanie. Pomimo że w obecnym czasie niebo przeczesują ogromne teleskopy i prowadzone są bardzo zaawansowane programy badawcze, to zdarza się, że miłośnik astronomii wyposażony w lornetkę czy też mały teleskop dokonuje odkrycia nowej gwiazdy czy komety. Pamiętam taką sytuację, jak w obserwatorium w Niedźwiadach, w nocy z 15 na 16 sierpnia 2013 roku prowadziłem poszukiwania bardzo słabej gromady kulistej G2 Mayall, znajdującej się w innej galaktyce – M31 w Andromedzie. Tej nocy obserwowałem wiele obiektów, a po jakimś czasie przeczytałem, że w tym samym czasie przez japońskiego miłośnika astronomii została odkryta gwiazda nowa, świecąca na tle gwiazdozbioru Delfina. Taka obserwacja wymaga przede wszystkim olbrzymiej znajomości nocnego nieba, niesamowitej cierpliwości oraz niewątpliwie szczęścia. Miłośnicza astronomia według mnie polega nie tylko na prowadzeniu obserwacji i wysyłaniu ich do skoordynowanych jednostek (ja swoje wyniki wysyłałem do Sekcji Obserwatorów Komet), ale również na popularyzowaniu wiedzy o Kosmosie.
– Co warto wiedzieć o Kosmosie?
– Jeżeli powiemy np. uczniowi podstawówki, że Wszechświat, Kosmos jest olbrzymi i nieskończony trudno będzie mu to wszystko wyobrazić, ale jeśli użyjemy odpowiedniego porównania, to już może być inaczej. Weźmy dla przykładu nasze najbliższe otoczenie, czyli Układ Słoneczny. Jeżeli porównamy Słońce do piłki do koszykówki, to wówczas w tej skali Ziemia byłaby wielkości łebka od szpilki i znajdowałaby się od Słońca w odległości 15 metrów. Teraz w tej skali planeta karłowata Pluton (do niedawna ostatnia planeta w Układzie Słonecznym) miałaby wielkość małego łebka od szpilki i znajdowałaby się kilometr i 83 m od piłki od kosza. Ja tylko mówię o planetach, bo Układ Słoneczny nie kończy się na Plutonie. Dalej znajduje się Pas Kuipera oraz Obłok Oorta – rezerwuar komet. Gdybyśmy położyli wiśnię symbolizującą gwiazdę np. w Bydgoszczy, to najbliższa gwiazda (kolejna wiśnia) znajdowałaby się gdzieś mniej więcej w okolicach Berlina. To pokazuje, że Wszechświat jest pusty, jest w nim dużo wolnego miejsca. Oczywiście są wyjątki, gdyby nasza planeta znajdowała się w środku gromady kulistej, to niebo płonęłoby od nadmiaru gwiazd.
– Które gwiazdy każdy powinien znać?
– Myślę, że na pewno warto znać położenie Gwiazdy Polarnej i umieć odnaleźć na niebie Wielki Wóz. Wyobraźmy sobie, że gubimy się w nocy, na jakiejś polanie, a wiemy, że wracając do obozu musimy iść na północ. W obecnych czasach każdy smartfon wyposażony jest w internet i lokalizator GPS, ale załóżmy, że nie mamy telefonu. Po odszukaniu Wielkiego Wozu odkładamy po linii prostej mniej więcej pięć i poł długości od dwóch gwiazd stanowiących koła Wielkiego Wozu i natrafiamy na Gwiazdę Polarną, w pobliżu której znajduje się biegun północny. Należy pamiętać, że Wielki Wóz to nie to samo, co Wielka Niedźwiedzica. Wielki Wóz tworzy siedem najjaśniejszych gwiazd z gwiazdozbioru Wielkiej Niedźwiedzicy.
– Kiedy warto obserwować niebo, aby dostrzec ciekawe zjawiska?
– Chyba zawsze, kiedy mamy wolny czas, bo ciekawe zjawisko może pojawić się niespodziewanie. Może to być np. przelot bardzo jasnego meteoru – tzw. bolidu – który często zostawia na niebie ślad widoczny jeszcze przez wiele minut. Takie obserwacje, przeprowadzone z kilku miejsc z Polski, mogą być pomocne w oszacowaniu miejsca potencjalnego spadku meteorytu. A dla zaciekawionych niebem, myślę, że najlepszym momentem rozpoczęcia przygody z obserwacjami jest jakieś ciekawe zjawisko, np. zaćmienie Księżyca, Słońca czy też obserwacja roju meteorów w okresie maximum. Jednym z najsłynniejszych rojów meteorów są sierpniowe Perseidy, przypadające na okres ciepłych wakacyjnych nocy. Pierwsze obserwacje Księżyca czy też jasnych gazowych olbrzymów – Jowisza z księżycami galileuszowymi i Saturna wraz z pierścieniami – są zawsze niesamowitym przeżyciem. Pokazy w obserwatorium w Niedźwiadach dają taką możliwość. Saturna i Jowisza wszyscy widzieli na zdjęciach w internecie, ale zobaczyć planety na żywo, to tak jakby do naszego mieszkania zapukała sławna osoba, którą wszyscy znają z poczytnych magazynów.
– Czy ma pan ulubiony obiekt na niebie?
– To jest dość trudne pytanie, ponieważ Kosmos jest bardzo zróżnicowany. Cieszą mnie obserwacje obiektów, które są słabo widoczne, i wyglądają niepozornie nawet w dużych teleskopach. Podczas pokazów w większości wspólnie z kolegami odszukujemy najjaśniejsze obiekty z danego typu, np. gromady kuliste, gromady otwarte, mgławice planetarne, galaktyki. Za wyjątkiem jasnych planet większość obiektów na niebie (np. galaktyki) widocznych w teleskopie nie jest imponującej jasności i zdarzają się osoby, które są nieco zawiedzione widokiem w teleskopie, no bo przecież na zdjęciu ten obiekt był bardzo jasny. Oprócz wspomnianej wcześniej słabej gromady kulistej w galaktyce M31, która wyglądała jak rozmazana gwiazdka, na pewno moimi ulubionymi obiektami są pojawiające się komety. Ciekawym pomysłem może być poszukiwanie gwiazd supernowych w innych galaktykach. Będzie to możliwe dzięki największemu teleskopowi Roland (średnica 60 cm), który jest dostępny w Niedźwiadach. Pewien miłośnik astronomii z Polski, przez kilka lat odkrył 6 czy 7 gwiazd supernowych. To tylko pokazuje, co może osiągnąć zdeterminowany i zaangażowany w temat amator.
– Czym jest gwiazda supernowa?
– Supernowe dzielimy na pierwszego i drugiego typu. Supernowe pierwszego typu powstają z układów podwójnych, gdzie na jeden ze składników (biały karzeł) spada materia z drugiego składnika. Jeśli zostanie przekroczona krytyczna masa (1,44 masy Słońca) to gwiazda wybucha. Gwałtowne wydzielanie ogromnych ilości energii powoduje odrzucenie otoczki gwiazdy. Supernowe drugiego typu powstają w wyniku końcowego etapu ewolucji bardzo masywnych gwiazd. Na niebie gwiazda supernowa świeci z jasnością galaktyki przez określony czas. Ostatni wybuch gwiazdy supernowej w naszej Galaktyce miał miejsce w 1604 roku. Gwiazda widoczna była na tle gwiazdozbioru Wężownika i nazywana była Supernową Keplera. Ostatnią gwiazdą supernową widoczną nieuzbrojonym okiem z Ziemi była gwiazda, która wybuchła w Wielkim Obłoku Magellana w 1987 roku, niewidoczna z obszaru Polski. Gdyby wybuchła w najbliższym otoczeniu gwiazd w naszej Galaktyce, to widoczna byłaby zapewne nawet za dnia.
– Jakimi osiągnięciami w dziedzinie obserwacji nieba może się pan pochwalić?
– Wydaje mi się, że niewielu obserwatorów nieba amatorów obserwowało kwazary, czyli bardzo jasne jądra galaktyk. Kwazary znajdują się bardzo daleko, nawet jak na skalę Kosmosu. Jeden z nich, nazwany 3C273, znajduje się w odległości 2,44 miliarda lat świetlnych. Inny, Markarian 421 – 360 milionów lat świetlnych. I tu też w teleskopie nie zobaczymy spektakularnego widoku. Ot, zwykła słaba gwiazdka – ale świadomość, że obserwowany obiekt znajduje się od nas o ponad dwa miliardy lat świetlnych, robi na mnie ogromne wrażenie – albowiem obserwujemy go takiego, jakim był ponad 2 miliardy lat temu, bo tyle lat potrzebowało światło, żeby pokonać tę odległość i dotrzeć do Ziemi. Najdalsze skupisko materii, jakie możemy zaobserwować nieuzbrojonym okiem znajduje się w odległości 2,5 miliona lat świetlnych jest nią Wielka Galaktyka Andromedy. Gdyby w tym momencie wybuchła tam gwiazda supernowa, to ziemscy obserwatorzy zauważyliby ją dopiero po upływie 2,5 miliona lat. Sporadycznie prowadzę również obserwacje gwiazd zmiennych, w których wyznaczamy krzywą blasku gwiazdy. Rzetelnie wykonywane obserwacje mają wartość naukową i mogą być wykorzystane przez profesjonalistów. To taka nasza mała cegiełka, którą dokładamy do poznawania Wszechświata.
– Co utrudnia obserwację nieba?
– Każdy miłośnik astronomii może powiedzieć, że w obecnych czasach niesamowitym problemem jest zaświetlenie nieba, które w języku angielskim nazywamy light pollution. Coraz więcej instalowanych jest lamp, a światło wielu z nich kierowane jest w nieodpowiednią stronę – część światła ulega rozproszeniu i kierowana jest w kierunku nocnego nieba. Niebo w Obserwatorium w Niedźwiadach jest bardzo dobrej jakości, ale niestety nie jest ono idealne. Najlepszym miejscem do obserwacji nieba są Bieszczady. Niektórzy początkujący miłośnicy uważają, że większy teleskop w mieście da taki sam obraz jak mały teleskop pod ciemnym wiejskim niebem. Jest to oczywiście nieprawda. Na jakość obserwacji ma niewątpliwie wpływ wilgotność powietrza i tzw. seeing. Czasami zdarza się, że prowadzimy obserwacje przy bezchmurnym niebie, a gdy skierujemy teleskop np. na Jowisza nie widzimy żadnych szczegółów na tarczy planety. Powietrze faluje jak nad rozgrzanym asfaltem i mamy problem z ustawieniem ostrego obrazu, a niekiedy delikatne chmury tworzą zasłonę i widoczne przez nie planety są idealnie ostre nawet przy dużych powiększeniach.
– Jakie błędy ludzie popełniają najczęściej podczas obserwacji nieba?
– Myślę, że podstawowym błędem początkującego obserwatora nieba jest dobór właściwego pierwszego teleskopu. Tanie teleskopy zachęcają kupującego imponującymi fotografiami planet na kartonie, a niekiedy przez taki mały teleskop nie możemy nawet precyzyjnie ustawić ostrości, nie mówiąc już nawet o montażu – statywie, który kiepsko wykonany nie gwarantuje stabilności. Dodatkową zachętą bywa imponujące powiększenie (np. 300 razy), gdzie obraz jest już niekiedy tak ciemny, że nic nie widać. Trzeba zaznaczyć, że powiększenie jest zależne od warunków atmosferycznych i wielkości instrumentu. Kupując w sklepie zabawkowym tani teleskop można czasem zniechęcić się do obserwacji.
– Jakie ma pan plany na przyszłość?
– Chciałbym się rozwinąć pod względem astrofotografii. Drugim moim priorytetem są wspomniane wcześniej obserwacje komet. Chciałbym zobaczyć ich więcej, a mając do dyspozycji 60-centymetrowy teleskop w Niedźwiadach myślę, że uda się to zrealizować.
– W Obserwatorium Astronomicznym w Niedźwiadach organizowana jest OZMA. Co to za wydarzenie?
– Ozma to skrót od Ogólnopolskiego Zlotu Miłośników Astronomii. Jest to wydarzenie odbywające się co roku, w różnych miejscach w Polsce. Najwięcej zlotów oczywiście odbyło się w Niedźwiadach, ale spotykaliśmy się również w Borównie, Fromborku, Urzędowie czy też w Niemczynie, nieopodal Białegostoku. Spotykają się tutaj miłośnicy astronomii z całej Polski – od zupełnych laików, tylko zafascynowanych pięknem gwiaździstego nieba, poprzez zaawansowanych miłośników, na zawodowych astronomach kończąc. Wymieniamy doświadczenia, prowadzone są tematyczne wykłady, mile spędzamy czas. Często na zlot przyjeżdżają całe rodziny, a obserwacją towarzyszą dźwięki gitary przy ognisku.
– Czy w gminie Szubin działają jakieś kluby czy stowarzyszenia, które zrzeszają miłośników astronomii?
– W latach 90-tych w Szubinie powstał Szubiński Klub Przyjaciół Astronomii „SzKaPA”, z którego członkowie weszli w skład powstałego w 2001 roku Pałucko-Pomorskiego Stowarzyszenia Astronomicznego, ale jak jest obecnie – trudno mi powiedzieć.
Angelika Uścińska, 26 X 2021 Tygodnik Pałuki